-->

22 kwi 2011

Nocne zamieszanie

Rysownik oderwał się od lektury. Przetarł zmęczone oczy. Książka, którą czytał zupełnie go nie wciągała. Walczył z sennością. Wciąż miał nadzieję, że za chwilę akcja się rozkręci, ale to nie następowało. Bohaterowie byli nieciekawi, fabuła płaska. No grafomaństwo po prostu. Postanowił więc nie katować się dłużej i odłożył książkę na stolik. Było już późno, był zmęczony, poszedł więc do łazienki aby umyć zęby i za chwilę się położyć do łóżka.

Z uwagi na późna porę w sąsiednich domach światła były już pogaszone. Jedynie w domu architektów jeszcze ktoś ślęczał przed jasnym ekranem monitora, z pewnością kończąc jakieś pilne zlecenie.

Mężczyzna wyszedł z łazienki, usłyszał warkot silnika przejeżdżającego gdzieś dalej samochodu. Poszedł do sypialni, usiadł na brzegu łóżka, poprawił poduszkę i nagle coś usłyszał. Coś jakby szelest, albo szum. Nie był pewien. W tym momencie ciszę przerwało donośne szczekanie psa sąsiadów. Mężczyzna podszedł do okna, uchylił zasłonę, ale nic nie zobaczył, bo widok na działkę sąsiada zasłaniała dobudowana komórka na narzędzia ogrodnicze. Poszedł do salonu i tam przez okno zauważył włączony zraszacz. Dziwny pomysł, nawadnianie trawnika nocą… Pseudobullterier sąsiadki ciągle ujadał. Ale nic niepokojącego nie działo się na zewnątrz. Nagle w zaroślach coś zaszeleściło i w pobliżu podmurówki ogrodzenia zamajaczył jakiś cień. Cień przebiegł wzdłuż płotu i wskoczył na ganek tuż pod oczami rysownika. Po prostu Baryłka wracał z nocnej eskapady. Ale to raczej nie on był sprawcą zamieszania w sąsiednim ogrodzie.

Eh, gdyby rysownik wiedział jak bliski był prawdy, kiedy przez głowę przemknęła mu myśl, że jego pupil maczał łapy w bałaganie ujrzanym rano na podwórzu sąsiadów.

Kiedy właścicielka Policji wstała trochę niewyspana po nocnej pobudce i uciszaniu niesfornego psiska, jej oczom ukazała się błotnista kałuża na środku ogrodu. W pierwszej chwili była zła na siebie myśląc, że zapomniała wyłączyć zraszacza. Ale po chwili przypomniała sobie, że jednak zrobiła to po południu, bo wieczorem na pewno zraszacz już nie pracował. Dużo ostatnio pracowała, była przemęczona, ale nie miała aż takich kłopotów z pamięcią i koncentracją. Następnie skojarzyła fakty. Wkurzyła się w nocy na szczekającego psa, a może po prostu Policja usłyszała jakiś ruch obok mechanizmu włączającego zraszacz i dlatego zaczęła ujadać? No nic. Już w zeszłym tygodniu zdarzyło się, że jacyś dowcipnisie buszowali nocą w jej ogrodzie. Poprzednio znalazła rano na trawniku surowy rozbef wołowy. Miała nawet złożyć doniesienie na policję, ale co miałaby powiedzieć? Że ktoś wrzucił jej do ogrodu surowe mięso? Teraz pomyślała, że wołowina mogła być zatruta, a celem był jej pies. Może ktoś planuje ją okraść? Zdenerwowała się nie na żarty. Tymczasem trzeba było uprzątnąć błoto na trawniku. Eh, kto powiedział, że trawnik będzie łatwiejszy w utrzymaniu od bujnej roślinności, która rosła np. na sąsiedniej posesji? Kiedy zapomniała podlać trawę, robiły się wyschnięte placki, kiedy za długo zostawiała włączony zraszacz trawnik nasiąkał wodą jak gąbka. Kobieta nie radziła sobie z ogrodem. Nie miała czasu i smykałki do pielęgnacji roślin.

Policja skomlała przy drzwiach z nadzieją, że zaraz wybiegnie na zewnątrz.

- Na razie nigdzie nie wyjdziesz, jak cię teraz wypuszczę to znów rozdepczesz trawnik i cała się ubłocisz. Poczekaj, zaraz odpompuję to jezioro i za chwilę wypuszczę cię od ulicy, żebyś załatwiła swoje psie potrzeby.

Policja rozczarowana położyła uszy po sobie, ogród miał być dla niej niedostępny tego przedpołudnia. Nie była zachwycona tym faktem. I o to właśnie chodziło Barremu…

13 kwi 2011

Tyle już innych tekstów skończyłam,
A w Kotach cisza jest tak jak była.

Trzeba by jeszcze umyć podłogę,
a Grube Koty leżą odłogiem.

Stos prasowania ciągle się piętrzy,
a w Grubych Kotach ruch coraz mniejszy.

Dzieci wciąż proszą o mą uwagę,
lecz projekt Kotów ma wielką wagę.

Tracić już czasu nie mam ochoty.
Biorę się w końcu za Grube Koty!