-->

4 lut 2015

Nowi lokatorzy



Dwóch krótko ostrzyżonych blondynków grzebało widelcami w ziemniakach. Starszy z nich budował właśnie wąwóz w spiętrzonym przed chwilą ziemniaczanym kopcu. Drogą przez góry za chwilę miał przejechać kotlet mielony. 

- Jasiek! Przestań bawić się obiadem! Jedzcie – zawołała ich mama, która właśnie skończyła smażyć drugą turę mięsnych specjałów. 

Chłopcom zazwyczaj dopisywał świetny apetyt. Ziemniaki, kotlety i mizeria to było ich ulubione danie. Dziś jednak sprawy miały się inaczej, bo podczas wycieczki do zoo najedli się gofrów z dżemem i najwidoczniej nie zdążyli jeszcze zgłodnieć. 

Na resztki ze stołu czatowała po stołem Melisa, czarna kotka należąca do domowników. Czekała na moment, kiedy właścicielka spuści ją z oczu i będzie mogła dać susa na stół. Niestety gospodyni miała świetny refleks i zauważywszy kątem oka co knuje jej pupilka, pohamowała jej zapędy. 

Mimo wszystko w tej rodzinie kotka przywiązana była najbardziej do pani, która ją karmiła, pieściła, a czasami, co miało miejsce niezwykle rzadko, siadała z nią fotelu pogrążając się w lekturze. Podczas czytania niemal bezwiednie drapała ją po grzbiecie, co było dla Meli największą rozkoszą. Po prostu musiały trzymać się razem w tym zdominowanym przez płeć męską domu. 

- Mamo! – Jasiek oderwał się od swojej kulinarnej budowli – zobacz. Kobieta wkładała właśnie do buzi czteroletniego Wiktora porcję ogórków. Spojrzała w miejsce wskazywane przez swojego sześciolatka. Na zadeptanym podczas przeprowadzki trawniku przechadzał się gruby kocur. Obwąchiwał wszystko dokładnie i ciekawie wyciągał szyję w kierunku domu. To był Pimpek, który postanowił wziąć sprawy w swoje łapy i rozejrzeć się w końcu po nowo zamieszkanej posesji. Na podstawie unoszących się zapachów, próbował rozpoznać ilu domowników zamieszkało stary dom, ale mimo usilnych starań nie udało mu się to. Tylko jeden zapach był dla Pimpka wyczuwalny, z całą pewnością była to woń innego kota i na 100% należał on do… kotki!

Melisa nie zdawała sobie sprawy, że jest jedyną przedstawicielką kociej płci pięknej w okolicy. Gdyby wiedziała, pewnie bardzo by ją to ucieszyło. Uwielbiała być w centrum uwagi. Nie był to jednak powód do radości dla jej pani na razie nieświadomej, co oznacza posiadanie kotki wczesną wiosną. 

Zaskrzeczała stojąca na blacie w kuchni elektroniczna niania. Mama zostawiła swoich dwóch starszych synów i udała się w kierunku sypialni po najmłodszego z chłopców, siedmiomiesięcznego Stasia, który zasnąwszy w samochodzie podczas powrotu z zoo, właśnie obudził się na swoją przecierową zupkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz